sobota, 18 września 2010

mocne postanowienie

nadrobienie straconych chwil...
mama usilnie próbuje mnie zatrzymać, wymyślając jak najdłuższe spacery(np. w deszczowy dzień, mocząc sobie kompletnie nogi!). muszę wtedy siedzieć w wózku i nie mam zupełnie szans na trening.
dzisiaj jednak z racji soboty po porannej drzemce i drugim śniadaniu. mmmm pycha było! powędrowałam na moją mate treningową. na początku z taką nieśmiałością i lekkim szaleństwem(wywinęłam orła na plecy jak długa), ale kolejne fikołki juz się nie pojawiły, a ja juz całkiem ładnie sobie radzę. podciągam kolana -fik, ręce prosto -fik, i się kołyszę! ale fajowo! tak sobie podskakuję i jest śmiesznie :) niesamowite uczucie i obłędna adrenalina... muszę nadal trenować, zobaczę co mogę zrobić następnie?! może wyprostować kolana? hmmm ale głowa wtedy w niebezpieczeństwie hmmm pogadam z siostrą i bratem, może coś mi dopomogą?! w końcu starsi są! ;)
a moze coś mi sie w nocy wyśni?! zobaczymy też co mama z tatą wymyslili na jutro - może w domku pobędziemy?..................
........mogłabym ćwiczyć dalej ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz