mama prowadzała mnie na spacer. rano sie tylko uchowałam bo padał deszcz. a potem to byłyśmy w tak wielu miejscach, ze z nudów to usnęłam i spałam, aż przyszłam po braciszka do szkoły! potem było dużo tych no drzew i juz mi się nie chciało spacerować, ani spacerować samej tylko chciałam u mamy na rekach... więc piłyśmy herbatkę, tzn mama piła i potem jak już się upewniłam ze nigdzie juz nie pójdziemy to wrócił tata i siostrzyczka moja i bawiliśmy się wesoło! a braciszek robił zadania... strasznie fajne są te jego zeszyty! takie smaczne ;)
dzisiaj już co raz lepiej mi szło pełzanie i sięganie po to co chcę, a mama wczoraj pokazała mi ze można w łóżeczku się trzymać i stać... muszę tylko wykombinować jak się złapać tam, na górze. poza tym cicho sza nie mówicie nikomu... ale bardzo dobre było takie coś co sie maca nazywa i bobofrut :D chyba jakoś tak? mniam mniam!
poza tym nadal wpuszczają mi do nosa jakieś mokre cos i wysysają z niego też takie mokre, co jak się złoszczę samo wychodzi, więc nie rozumiem po co te całe zabiegi i ceregiele?!
dzisiaj byli u nas goście, tzn wczoraj też. ale wczoraj to była babcia i dziadek a dzisiaj było dużo dzieci i ciocie dwie :D fajne te ciocie bo mnie nosiły i w końcu mogłam coś więcej zobaczyć a nie tylko pod fotelem i pod ławą:)
teraz w końcu poszłam spac, ale z nadmiaru wrażeń zasnąć nie mogłam i bardzo się denerwowałam... ale juz jest OK... dobranoc papapapa